sobota, 26 marca 2016

Keller-Marcina Jamiołkowskiego [recenzja]


Space opery cieszą się niesłabnącą popularnością i to nie tylko wśród fanów fantastyki naukowej. Na dowód wystarczy przywołać chociażby „Strażników Galaktyki”, czy nieśmiertelne „Gwiezdne Wojny”. Jednak zgodnie z porzekadłem – Polacy nie gęsi i swoich autorów mają, przyjrzę się dzisiaj bliżej kosmicznej przygodzie zatytułowanej „Keller”, spod pióra Marcina Jamiołkowskiego.
Ian Keller, kapitan statku Truposz, dostaje propozycje nie do odrzucenia od wysokich przedstawicieli Nowego Watykanu. Oficer wywiadu Malicki daje jasno do zrozumienia, albo wypełnienie zadania, albo Keller pożegna swój drogocenny, pełny cennych trofeów i wspomnień dom, mieszczący się na planetoidzie planety Polonus. A zadanie do łatwych nie należy, bo musi wykraść dla Nowego Watykanu drogocenną i nietypową relikwie, będącą w posiadaniu Kościoła Pontifexu.

„Kellera” Marcina Jamiołkowskiego czyta się lekko i przyjemnie, choć trafiają się nieraz pewne zgrzyty. Do takich zgrzytów na pewno należą niektóre postacie załogi, które aż chciałoby się głębiej zaprezentować. Moyra i Vlad po prostu sobie są, ewentualnie gdzieś poszli i wrócili, a pokładowy lekarz Mykey, seksoholik i narkoman, po za mało znaczącym wątku, również niczym szczególnym się nie wyróżnia, a sytuacje komediowe z nim , nie są najlepsze. Protagonistom też troszkę brakuje tej iskierki, tego że albo ich nienawidzimy całym sercem, bo są zdeprawowani do szpiku kości, albo tak sprytni i zdolni intryganci, że budzą respekt. Niestety na wątek miłosny też ponarzekam, ot miałki jak w większości filmowych hitów na walentynki , tu buziaczek, tu słodkości, i mała kłótnia, tu obronimy damę, a tu jest łóżko na którym zakończymy wątek.

Uniwersum „Kellera” jak rzadko kiedy w tego typu gatunku opisuje nie tylko to jak i gdzie ludzkość zagościła i rozwinęła, ale także opisuje tworzenie suwerennych koloni i układów w znanym wszechświecie a także losy Kościoła Katolickiego. Kościół bowiem, w miarę ekspansji ludzkości, również nie pozostał bierny na ziemi, co również doprowadziło do jego kolejnej schizmy i podziału na dwa kościoły, stary Nowy Watykan z siedzibą na Polonusie i Kościół Pontifixiański uzurpujący sobie wszelkie prawa do uznania go tym jedynym.

Keller" posiada jeden niebywały atut, który z pewnością docenią polscy czytelnicy. Świat Marcina Jamiołkowskiego szczodrze korzysta z polskiej historii i kultury. Na samych smaczkach się nie kończy, a co najważniejsze - połączone elementy dają świetny efekt - powstałe uniwersum jest ciekawe, wciągające oraz spójne. Zresztą autor zdecydował się nie tylko na atrakcje powiązane z przeszłością Polski, o czym świadczy choćby kolejny podział Kościoła, o którym wspomina już opis książki. W dużej mierze dzięki temu "Keller" może spodobać się wielu osobom. W ilu tytułach napotkamy znakomicie przemyconą polskość? 

Science fiction Marcina Jamiołkowskiego to niczego sobie kosmiczna przygoda. Chociaż niektórym rozwiązaniom nie daję wiary, wątek miłosny uważam za zbędny, a w swoim życiu spotkałem się z barwniejszymi bohaterami, lektury nie żałuję. Nawet chętnie przeczytam ewentualną kontynuację, licząc, że tym razem relacje damsko-męskie zostaną ciekawiej opisane, a los nie będzie obchodził się z Ianem Kellerem tak łagodnie jak do tej pory.

recenzję napisał KROGULEC :D

niedziela, 20 marca 2016

I że ci nie odpuszczę - Joanna Szarańska [recenzja]


"Już mi niosą suknię z welonem,  już Cyganie czekają z muzyką ..." itd. śpiewał zespół 2 plus 1. Słowa piosenki idealnie oddają ducha uroczystości, którą każda z nas chciałaby przeżyć, przy okazji znajdując swojego rycerza na białym koniu, z którym spędzi resztę życia na dobre i na złe.  Jednak czasami los lubi płatać figle i ten ów "rycerz"  okazuje się nic nie wartą Casanową, który nie potrafi utrzymać rąk przy sobie, a panienki traktuje jak puchar przechodni. Jest to smutne, jednak coraz częściej słyszy się takie historie.

poniedziałek, 14 marca 2016

Nieszczęścia chodzą stadami - Agata Przybyłek [przedpremierowo]






Czy kiedyś w życiu przydarzyło Wam się coś niedobrego, kilkukrotnie pod rząd?. Określilibyście te zdarzenia mianem: pasmo nieszczęść. Zastanawiacie się wtedy dlaczego tak jest i dlaczego to Was spotyka? Te pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, buzują w Waszej głowie jak wulkan do momentu, aż nie znajdziecie wyjścia z danej sytuacji. Wszystko dobrze jeżeli wyjście się znajdzie, gorzej jeżeli po sięgnięciu przysłowiowego dna nie możecie się odbić. Wtedy musi Wam się przydarzyć coś bardzo niedobrego, co przeważy szalę goryczy i sprawi, że podejmiecie ostateczną decyzję.

Podobne perypetie opisane zostały w książce Agaty Przybyłek "Nieszczęścia chodzą stadami". To już kolejna powieść tej autorki wydana nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona w serii z babeczką. Choć od debiutu literackiego Przybyłek minęło trochę czasu, to osobiście muszę przyznać, że spodziewałam się lektury w podobnym stylu jak poprzednio. Dostałam coś zgoła innego, co również warto przeczytać, jednak losy głównej bohaterki są niestety bardziej przewidywalne. A szkoda.

poniedziałek, 7 marca 2016

"Chcę Cię usłyszeć" Diane Chamberlain [recenzja]


Życie jest pełne niespodzianek. Nie tylko u Was. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy dowiadujecie się, że imię i nazwisko którego używaliście do tej pory nie jest tym prawdziwym? A wychowujący Cię ludzie nie Waszymi biologicznymi rodzicami? Bardzo dziwna sytuacja… W miarę jak odkrywacie swoje prawdziwe ja, jesteście zdezorientowani. Zadajecie sobie pytanie dlaczego przez tyle lat byliście przez nich oszukiwani. Czy mieli na celu chronić Was przed złem prawdy, a może wręcz przeciwnie? Podobne rozterki zostały opisane w książce "Chcę Cię usłyszeć" Diane Chamberlain.